Honda Civic Type-R (Mk. X)

I znów mam 7 lat

Wszystkie

Written by:

Pamiętam czasy, kiedy moc samochodu oceniało się po ilości rur wydechowych. Zasada była prosta – im więcej, tym auto musi być szybsze i mocniejsze. Ferrari Testarossa miało aż cztery. Po dwie na każdą stronę. Więc było szybkie. Świat jest prosty kiedy ma się siedem lat. Nic nie pomagały tłumaczenia mojego taty, że ilość rur wcale nie oznacza szybszego auta. Podobno do naszego Malucha również można było doczepić kilka dodatkowych końcówek a wcale by od tego nie przyspieszył. Tak mówił tato. Ja wiedziałem swoje. Maluch by przyspieszył.
Tak więc dziesiąta generacja Hondy Civic Type-R ma tych rur aż trzy. Naturalnie więc jest mocniejsza i szybsza od aut, które mają tylko dwie (np. cywilne odmiany Civica) ale nie tak mocarna jak Testarossa, która miała rur aż cztery.
Drugim szalenie istotnym czynnikiem determinującym czy auto jest wystarczająco sportowe był wygląd. I wcale nie chodzi tu o smukłą, aerodynamiczną sylwetkę, muskularne przetłoczenia czy agresywny design reflektorów. O nie nie. Najważniejszy był spojler. Lamborghini Countach było bardziej sportowe od Ferrari 348 bo miało bardziej okazały spojler. Każdy to wiedział. Tak samo jak to, że równie ważne były wloty powietrza. Im więcej i im większe – tym bardziej sportowe było auto. BMW 850 Csi? Phi. Vector W8!
Dlatego każdy siedmiolatek Wam powie, że obecna generacja Hondy Civic, zwłaszcza w wersji Type-R jest autem sportowym z krwi i kości. Spójrzcie tylko nad tylną klapę. I na te wielkie wloty powietrza z przodu i z tyłu. Co z tego, że są udawane. Są. Więc Civic jest sportowy i basta.
I przysięgam, zasiadając za kierownicą najmocniejszego Civica w historii, to nie ja zajmowałem miejsce za sterami tylko moje siedmioletnie alter ego. Zza tych szklistych oczków małego chłopca ściskającego kierownicę i sprawdzającego „do ilu ma prędkościomierz” gdzieś tam z tyłu próbował przebić się rozsądek. Mówił, że mam pod stopą 320 koni mechanicznych wyciśniętych z ledwie dwulitrowego sinika. Potem, że cała ta moc idzie tylko i wyłącznie na przednie koła i że działa to dzięki jakiejś czarnej magii do ogarnięcia której jestem za głupi. Później domagał się dużej dozy respektu, argumentując, że Civic północną pętlę Nürburgring’u okrąża szybciej niż pierwsze Lamborghini Gallardo. Ale to było przecież oczywiste. Miało więcej wydechów i większy spoiler. A prędkościomierz jest cyfrowy, więc pewnie osiąga 999 km/h! Pobij to, Gallardo!
W ruchu jest jeszcze lepiej. Fotel obejmuje ciasno (aż dziw, że nie słychać kliknięcia przy zajmowaniu miejsca). Honda groźnie, ale niezbyt głośno warczy. Jest sztywno. Kierownica pracuje ciężko. Do 4-5 tys obr./min. jeździ toto jak zwykle auto. Powyżej tej granicy budzi się szatan. Znaczy się VTEC. Honda zrywa trakcję jeszcze na trzecim biegu i nie dostaje zadyszki nawet przy prędkościach sporo przekraczających 200 km/h. Równie imponująca jest przyczepność szerokich jak walce, 20-sto calowych opon i precyzja prowadzenia wielowahaczowego zawieszenia. Po prostu lepiej nie patrzeć na licznik gdy pokonujemy kolejne zakręty z co raz większą pewnością i zaufaniem do auta. Dość powiedzieć, ze Civic przejeżdża je niewzruszony z prędkościami grubo powyżej granicy legalności (i zdrowego rozsądku). A potem wystrzeliwuje z nich jak z procy. Dohamowanie, redukcja (z automatycznym dopasowaniem obrotów), strzał ze sprzęgła, gaz w podłogę i do odcięcia. I tak od zakrętu do zakrętu. Z wypiekami na twarzy jak dziecko. Przy każdej zmianie biegu (genialna jest ta skrzynia!) moje alter ego chce być kierowcą Formuły 1 gdy już dorośnie…
I czekając aż ostygnie turbina, żeby zgasić silnik, nie bardzo wiem co o tym aucie myśleć. Po kilku minutach wciąż siedzę za kierownica, ale w uszach brzęczy mi już tylko cisza zamiast dźwięku turbo i wydechu, adrenalina atomowych przyspieszeń i wyginających szyję przeciążeń też już powoli za mnie schodzi. Z jednej strony Civic to cud inżynierii. Auto, które nie ma prawa działać. A jednak właśnie nim jeździłem. Na pewno Focus RS jest szybszy, ale jest też bardziej skomplikowany, ciężki i drogi. Nie ma opcji, żeby jeździł tak żywiołowo i lekko jak Honda. Type-R to prawdziwy, trochę brutalny hot-hatch, który nie da zapomnieć o tym nikomu wewnątrz i na zewnątrz. Tylko… no właśnie. Ja już nie mam siedmiu lat…
Dziękuję za uwagę,

GnKPS. Niby o takich rzeczach się nie myśli, ale pracownicy Waszej pobliskiej stacji benzynowej szybko zaczną mówić Wam po imieniu, jeżeli kupicie Type-R’a. Civic mieści ledwie 46 litrów paliwa, wiec korzystając z dobrodziejstw tego auta tankowanie do pełna wypadnie co jakieś 250 km…

2 odpowiedzi do “I znów mam 7 lat”

  1. W mx5 ND na autostradzie pełen bak wystarcza na 1h 15 minut – sprawdzone miesiąc temu, zasięg podobny 🙂
    Genialnie piszesz, dziś odkryłem Twojego bloga. Miło – sam kocham całą motoryzację, nie tylko mx5, choć przyznać się muszę, że to dla mnie motoryzacyjna kulminacja pasji. W TypeR tylko siedziałem, odrzuciło mnie wnętrze w porónaniu do mx5 ND.

    • Wojtku, bardzo ciesze się, że podoba Ci się to co tu znalazłeś, obiecuje trzymać co najmniej ten sam poziom. A co do MX-5 śni mi się po nocach, chciałbym zasiąść kiedyś jeszcze za kierownicą dopieszczonej NA, strasznie jestem jej ciekaw 🙂