Piaggio Vespa GTS 125

Macchina pazza

MotocykleTesty

Written by:

Jest taka amerykańska marka, która produkuje motocykle a pomimo tego uparcie twierdzi, że ich nie sprzedaje. Nie trudno się domyślić o jaką markę chodzi. Buell, Victory i Motus w ostatnim czasie zawinęły manatki i przeprowadziły do historii motoryzacji. Polaris natomiast produkuje Indiany, ale z tym sprzedawaniem to już podobno różnie bywa. Więc zostaje z grubsza jedna marka, która w ich własnym przekonaniu klientom oferuje legendę a motocykle dodaje gratis. Trochę to dziwne, że ta sama legenda w zależności od wybranego „gratisu” jest różnie wyceniana. Są na rynku już ponad sto lat i całkiem dobrze się mają, więc pewnie mają rację. Natomiast nie bardzo wiem cóż z taką legendą później począć. Można się z nią obnosić, można pielęgnować w zaciszu domowym albo schować gdzieś głęboko, żeby nikt jej nie ukradł skoro taka droga była.

Zdecydowanie więc wolałbym kupić coś bardziej użytecznego niż legenda. Coś co da się odczuć na co dzień i co pozwala czerpać masę frajdy. Np. styl życia. A jeżeli do tego dodawano by jeszcze jakiś jednoślad…

Poznajcie Metusa, Simona, Potoka, Kulasa, Jaguara, Euro i Rafała. Poznajcie „Gangusów”. Nie wszystkich oczywiście, ale tych najwytrwalszych, którym dzisiejszy jesienny chłód nie był straszny. Jak co tydzień spotkali się przy jednej z wrocławskich pizzerii, ale dzisiaj dla odmiany jeszcze ja się do nich wprosiłem. Na długo zanim ich poznałem osobiście już zdążyły do mnie dotrzeć fragmenty ich różnych historii. Wśród nich znalazła się ta jak kilkanaście osób wybrało się na weekend do Pragi. Na dwukołowych maszynach często starszych od nich samych. Smagani wiatrem, deszczem i awariami dotarli na miejsce już w niecałe dwa dni. Nie brzmiałoby to jakoś wyjątkowo, gdyby nie fakt, że nie wszystkie ich pojazdy były dopuszczone do ruchu po autostradzie. A i pojemność niekoniecznie przekraczała 50 ccm (pięćdziesiąt, nie pięćset). Przy pizzy dowiedziałem się trochę o tym co działo się na miejscu i… chyba nawet nie wypada o tym pisać. Jeżeli nie Praga, to może spontaniczny wyjazd do Gdańska? Start późnym, jesiennym wieczorem. I tak dalej… Do tego pod stołem handel częściami zamiennymi, mroczne historie z imprez i garaże pełne rozkręconych na części maszyn. Simon ma ich sześć. Niby nie takich samych. Sprawną póki co jedną (reszta jest „w permanentnym tuningu”, chociaż wyczuwam tu pewien eufemizm). Niektórzy nie mają nawet tyle, ale i tak nie zamieniliby ich na nic innego.

Do tej pory chyba już tajemnicą Poliszynela jest to na czym „Gangusy” śmigają. Tak, Ci wariaci to kilkudziesięcioosobowy, wrocławski gang Vespy, terroryzujący nasze ulice już od dobrych dziesięciu lat. Mają niesamowicie specyficzne poczucie humoru. Ale również ogromną pozytywną energię i fioła na punkcie tych włoskich maleńkich jednośladów. Do tego stopnia, że chociaż testową Vespę odebrałem kilka godzin wcześniej to już chodzą mi po głowie głupie pomysły. Na szczęście garaż jest za mały…



(Po lekturze zachęcam do obejrzenia tego krótkiego filmu z wyjazdu do Pragi, autor Filip Kova)

Vespa to taki dwukołowy odpowiednik fiata 500. Nie trzeba znać się szczególnie mocno na motoryzacji, żeby dojść do takiego wniosku. Te dwa pojazdy mają ze sobą o dziwo całkiem sporo wspólnego. Obydwa są włoskie, tak samo wręcz ociekają klasycznym retro-stylem i tak samo przyciągają na raz głównie dwie grupy użytkowników. Skrajnie różne. Mianowicie kobiety i szaleńców. Niezależnie od tego, czy chce się zadawać szyku na mieście dojeżdżając codziennie do pracy, czy jak Markus Mayer objechać świat dookoła w 80 dni – Vespa się do tego nada. Można nawet startować na niej w zawodach typu hałda albo w zażartych wyścigach na asfaltowym torze. Co prawda do obydwu celów należy ją wzmocnić, gdyż rama może się niechcący złamać w pół. Ale jednak można. I na tym właśnie polega magia zarówno 500-tki (Abarth) jak i Vespy. Można ich po prostu używać, albo wyprawiać z nimi prawdziwe cuda. Zarówno w przypadku tej oryginalnej, starszej wersji jak i nówki z salonu.

Obecna Vespa na szczęście nie jest tylko odcinaniem kuponów od historii i graniem na sentymentach (jakim był dla przykładu świętej pamięci VW New Beetle). Ona jest tym duchem przesiąknięta. Tylko spójrzcie na nią. Prawie każdy element jej wyglądu nawiązuje bezpośrednio do historycznych modeli (w galerii poniżej są zdjęcia obu obok siebie). To połączenie klasyki i nowoczesności wyjątkowo dobrze działa. Jest nowoczesna, ale nie na siłę. Jestem przekonany, że tak samo będzie cieszyła oko za 20 lat jak robi to dzisiaj. Ciekawe, czy któreś Kymco to potrafi. Po drugie uderza w niej przywiązanie do detali. Gdyby nie obudowa kierownicy (spasowanie i estetyka łączenia elementów pozostawiają nieco do życzenia) to absolutnie nie byłoby się do czego przyczepić. A chwalić można godzinami. Zwróćcie uwagę na lakierowaną podłogę z gumowanymi żebrowaniami. Albo na aluminiową listwę biegnąca wzdłuż całego boku skutera (tak, to jest pojedynczy kawałek aluminium). Zwróćcie też uwagę na przednie, jednostronne zawieszenie z wahaczem wleczonym. I na polerowane felgi, których niejedno auto mogłoby pozazdrościć. I jeszcze na to jak sprytnie i estetycznie wkomponowane są podnóżki dla pasażera, które chowają się zupełnie gdy nie są potrzebne. Jest tego więcej. Chyba żaden element nie został pozostawiony przypadkowi.

Wstyd się trochę przyznać, ale ostatni (i zarazem jedyny) raz jeździłem na skuterze prawie 6 lat temu. Co więcej, było to nie u nas a w Wietnamie – więc bardziej byłem skupiony na przeżyciu ich ruchu ulicznego (kto nie wie jak to wygląda, zachęcam do zapytania youtube’a) niż na kontemplowaniu samego pojazdu. Dlatego do Vespy podszedłem praktycznie z czystym umysłem, bez uprzedzeń i oczekiwań.

Po pierwsze – ciężko jest wymyślić prostszy w obsłudze pojazd niż skuter z automatyczną skrzynią biegów i sprzęgłem odśrodkowym. Gaz i dwa hamulce. Koniec. Nawet jazda na rowerze jest bardziej skomplikowana. Jak na skuter przystało toczy się na 12 calowych kołach dzięki czemu efekt żyroskopowy jest nieporównywalnie mniejszy niż w motocyklu. Do tego filigranowa masa, mikroskopijne rozmiary i Vespa wykonuje nawet gwałtowne i ostre skręty bez najmniejszego trudu i bez konieczności użycia siły. Manewrowanie między samochodami w korku nikomu nie powinno sprawić najmniejszych trudności. A zawraca się na niej praktycznie w miejscu.

Do tego jest wystarczająco żwawa. Nawet jeżeli mówimy tylko o wersji 125 ccm to w mieście nie powinno Wam brakować mocy. Do 70-75 km/h rozpędza się całkiem przyjemnie i sprawnie, później trochę traci werwę i przekroczenie „stówki” wymaga pewnej dozy cierpliwości. Ale i tak to powinno wystarczyć, żeby nikt Was nie uważał za zawalidrogi. Chyba, że spotkanie pana w czerwonym Seacie Altea FR (oczywiście TDi), który w na swój kulturalny inaczej sposób będzie próbował Was uświadomić, słowem i czynem, że po tym mieście to się jeździ sto czterdzieści. Do takich prędkości oczywiście nie zachęcam (delikatnie mówiąc), jeżeli jednak brakuje komuś „odejścia” spod świateł to w ofercie jest jeszcze wersja o pojemności 300 ccm. Droższa o około dziesięć procent od 125-tki. Niestety nie można jeździć na niej bez prawa jazdy kategorii A lub A2. Jeżeli taką kategorię posiadacie to nawet krótkie wypady na piknik za miasto prawdopodobnie będą samą przyjemnością. Zwłaszcza, że niezależnie od wersji Vespa jest też całkiem praktyczna. Pod siedzeniem zmieści się naprawdę sporo, do tego jest jeszcze niewielki schowek przed kolanami i mały haczyk na torbę z zakupami.

Vespa ma w zasadzie tylko jedną, istotną wadę. Którą pominę, gentleman nie rozmawia o pieniądzach. Warto jednak zauważyć, że i tak posiadaczem nowej, nieśmiganej Vespy z całym tym pozytywnym szaleństwem jakie ją otacza można stać się za ułamek ceny nawet najtańszego Harleya. Do którego zresztą producent za wiele tej swojej legendy nie dodaje…

Dziękuję za uwagę,
GnK

PS. Dziękuję I’M Intermotors Wrocław za użyczenie Vespy…

PS2. …oraz Vespa Club Wrocław za gościnę.

PS3. Nie, dalej nie lubię bezstopniowych skrzyń biegów. Jeżeli chodzi o samą dynamikę i płynność jazdy to nie mam jej nic do zarzucenia. Akustycznie natomiast mam wrażenie, że zamęczam silnik na śmierć.

PS4. Vespa system start-stop, znany ze wszystkich współczesnych aut. I można go oczywiście wyłączyć.

PS5. Fragment o Seacie Altea niestety jest prawdziwy.

previous arrow
next arrow
Shadow
Slider

…jeszcze i kilka zdjęć „gangusów”. Podobnie jak filmu wyżej, ich autorem również jest Filip Kova.

previous arrow
next arrow
Shadow
Slider

 

 

2 odpowiedzi do “Macchina pazza”

  1. Bart pisze:

    Fajny tekst. Czepianie się Harley’a co najmniej nie na miejscu. Mam i Vespę i Harley’a i zaręczam że wszystkie opinie o nim opisane w tekście są nieprawdziwe.

    • Granat pisze:

      Bart, które? 🙂

      Nie zrażaj się moim lekko sceptycznym stosunkiem do marketingu H-D, nie ujmuje on nic samym motocyklom! Ostatni paragraf odnosi się do serii Street (500/750), które od pozostałych modeli niestety dzieli przepaść na tak wielu płaszczyznach, że nawet nie wiem gdzie zacząć…