Skoda Fabia vRS

Knedliki w sosie Jalapeño

SamochodyTesty

Written by:

Od kiedy w zasadzie istnieje handel, albo raczej konkurencja w handlu, nie wystarczy mieć dobrego produktu, żeby odnieść sukces. Co najmniej równie ważna jest marka. Czyli to z czym nasze produkty się kojarzą. I często to właśnie marka warta jest więcej niż wszystkie fabryki czy sieć dystrybucji. A wszystko zaczyna się od skojarzeń w głowach klientów. Puma? Odzież sportowa. Starbucks? Kawa na wynos. Apple? Droga elektronika dla snobów. Nie sprawdzamy oferty Coca-Coli szukając łóżka, które zmontujemy sami. Sprawdzamy ofertę Ikei. I to właśnie skojarzenie w tę stronę jest tym najistotniejszym – znając potrzebę skojarzyć ją z marką, która nam to zapewni. Masz ochotę na smażone skrzydełka z kurczaka? Idziesz do KFC. Potrzebujesz systemu operacyjnego i pakietu aplikacji biurowych? Zaglądasz na stronę Microsoft. Przydałby Ci się napój energetyczny? Szukasz w chłodziarce Redbull’a. I tak dalej, i tak dalej. Nie inaczej jest w branży motoryzacyjnej. Różni producenci starają się kojarzyć z zaadresowaniem potrzeb swojej grupy docelowej klientów:

Wygodny i bezpieczny samochód rodzinny? Przeglądasz ofertę Volvo.
Niezawodny, nudny środek transportu? Wiadomo, to musi być Toyota.
Auto elektryczne dla osoby świadomej ekologicznie? Tesla!
Terenówka dla twardziela? Jeep!
Samochód sportowy? Skoda Fabia!

Jeżeli zabrzmiało Wam to trochę jak sarkazm – to tak właśnie miało. Skoda kojarzy się z wieloma rzeczami – rozsądkiem, praktycznością, odpowiednią relacją ceny do wartości… ale nie kojarzy się ze sportem. Jeżeli czyta to jakiś właściciel Octavii RS to prawdopodobnie właśnie się mocno naraziłem, ale niestety taka jest prawda. Skoda próbowała, ale nie odniosła sukcesów w sportach motorowych. Octavia RS autem sportowym, ani nawet usportowionym, zwyczajnie nie jest. Nie zrozumcie mnie źle – mam za sobą całkiem sporo kilometrów zrobionych w dłuższych i krótszych trasach mocnymi, dobrze wyposażonymi Skodami i bardzo dobrze je wspominam. Były wystarczająco dynamiczne i komfortowe, żeby w 4 osoby pokonać tysiąc kilometrów w ciągu jednego popołudnia. Ale nigdy nie pomyślałem niczego w stylu „Wybrałbym się tym na tor wyścigowy poszaleć!” ani „Gdzie tu jest jakąś górska kręta droga?”. Dlatego właśnie uważam, że przyklejanie na siłę do trochę mocniejszych samochodów jakichś dwu- trzyliterowych akronimów sugerujących ich sportowy charakter, bo wszyscy inni tak robią więc my też musimy, jest po prostu bez sensu. Żeby to miało sens, musi nieść ze sobą znaczenie. Wymieńcie mi proszę jakąś serię wyścigową, w której sukcesy odnosiły auta noszące logo OPC. Nic? Może właśnie dlatego nie mamy dziś już „sportowych” Opli a wciąż z lekkim pożądaniem patrzymy na Focusy RS (polecam film) czy limuzyny sygnowane logiem BMW Motorsport. Jeżeli nie ma tego sportowego dziedzictwa, to chociaż auto powinno być wybitnie dobre albo innowacyjne. Tak jak pierwszy Golf GTi albo swojego czasu Megane RS. Inaczej nie ma to zwyczajnie sensu.

I tak dochodzimy do gwiazdy dzisiejszego artykułu. Skody Fabii vRS. Auto oryginalnie stworzone poprzez nadanie rozsądkowi i budżetowej praktyczności formy materialnej. Oczyma wyobraźni widzę jak w Mlada Boleslav wprowadzano do komputera kolejne parametry i po godzinie liczenia ów komputer od niechcenia wypluł z siebie projekt samochodu użytkowego spełniającego wszystkie kryteria, który po prostu i bez zastanowienia wdrożono do produkcji. Zero pasji, zero emocji. Liczby się zgadzały, statystyczni klienci dostaną to czego szukają. I w tej roli Fabia sprawdza się wyśmienicie. Jest przemyślanym produktem spełniającym pewne założenia i idealnie wpisującym się w potrzeby klientów szukających ekonomicznego, niedrogiego w zakupie i utrzymaniu, praktycznego środka transportu. Klientów, dla których użyteczność liczy się bardziej niż wygląd. Klientów, dla których jazda samochodem jest tylko procesem przemieszczenia ładunku z punktu A do punktu B. I dlatego zastanawiam się jak doszło do tego, że ktoś w takie wykalkulowane, miejskie auto typu kombi postanowił wpakować 180-konny silnik, duże felgi i lekko kubełkowe fotele.

Jako mały kombiak na miasto vRS zapewne sprawdza się wciąż świetnie – nadwozie i wnętrze w końcu się wiele nie zmieniło. Jest głośniejsza (brzmi przy tym całkiem przyjemnie dla ucha) i twardsza, więc komfort odrobinę ucierpiał. Ale w zamian za to zapewnia osiągi, z którymi podwozie tego samochodu sobie zwyczajnie nie radzi. Wyprzedanie w trasie to owszem, całkiem bezstresowy proces. Chociaż odruchowo ściskamy mocniej kierownicę w trakcie dodawania gazu. Nie, nie ze względu na szalone przyspieszenie (to jest co najwyżej przyzwoite), ale ze względu na to jak zachowuje się auto podczas np. ostrego ruszania z miejsca. Wiem, że Fabia ma już swoje lata. Natomiast dawno nie jechałem autem, które za wszelką cenę chciało mi wyrwać kierownicę z rąk przy ostrym ruszaniu spod świateł. Autem, które z wciśniętym pedałem gazu samo jedzie po łuku, ale jeżeli chcemy ten łuk zamienić w zakręt to wtedy jedzie prosto. Dzisiaj auta tej klasy z mocnymi silnikami potrafią świetnie się prowadzić (Fiesta ST), ale nie są tanie (do Fiesty bez 100k PLN nie ma co się przymierzać). Kilka lat temu, gdy powstawała Fabia, koncern Volkswagena dysponował już rozwiązaniami, które mogłyby naprawić model jazdy tego auta. Tylko, że wtedy stałoby się ono, tak jak wspomniane współczesne miejskie hot-hatche, drogie. Prawdopodobnie za drogie, żeby ktoś chciał zapłacić takie pieniądze za Skodę, której cała reszta projektowana była pod określony (niski) budżet.

Czy to auto złe? Nie. To wciąż uwielbiana Fabia ze wszystkimi (i kilkoma nowymi) jej zaletami i wadami. Po prostu nadawanie jej na siłę sportowego charakteru było pozbawioną sensu próbą zrobienia z Fabii czegoś, czym nigdy nie miała i nie chciała być. Trochę słabszy silnik, trochę bardziej komfortowe zawieszenie i mniej „pozerski” wygląd dałyby całkiem ciekawą propozycję praktycznego auta miejskiego sprawdzającego się również jako rodziny środek transportu na dalekie wakacje. I zdaje się, że tak samo myśleli klienci Skody. Auto nie doczekało się następcy a spotkać Fabię vRS na ulicy nie jest dziś łatwo.

Więc może zakup używanego egzemplarza za sensowne pieniądze to sposób na posiadanie nietypowego, szalonego eksperymentu czeskiej myśli technologicznej?

Dziękuję za uwagę,
GnK

previous arrow
next arrow
Shadow
Slider

Comments are closed.